Od autorki: Obiecałam dziś nowy na asku i obietnicy dotrzymałam. :)
Dziękuję za komentarze, które mnie bardzo motywują, zwłaszcza teraz, kiedy blogger usunął mi rozdział, który napisałam kilka tygodni temu i muszę go pisać od nowa... Jesteście wspaniali, naprawdę.
Zmieniłam nazwę na twitterze na @kidrauhlsolIg, więc jakby co to ja :)
Jeżeli chcecie być informowane, zostawcie nick tt w komentarzu i nie ma sprawy.
Zapraszam na mojego twittera, jeżeli będziecie chciały popisać, czy będziecie potrzebować pomocy, śmiało!
A, właśnie! Bohaterowie powinni się pojawić w najbliższym czasie w osobnej notce.
Miłego czytania! x
Justin
Dziękuję za komentarze, które mnie bardzo motywują, zwłaszcza teraz, kiedy blogger usunął mi rozdział, który napisałam kilka tygodni temu i muszę go pisać od nowa... Jesteście wspaniali, naprawdę.
Zmieniłam nazwę na twitterze na @kidrauhlsolIg, więc jakby co to ja :)
Jeżeli chcecie być informowane, zostawcie nick tt w komentarzu i nie ma sprawy.
Zapraszam na mojego twittera, jeżeli będziecie chciały popisać, czy będziecie potrzebować pomocy, śmiało!
A, właśnie! Bohaterowie powinni się pojawić w najbliższym czasie w osobnej notce.
Miłego czytania! x
Justin
- Masz inny samochód.
Obróciłem się zaskoczony tym, co powiedziała Nel.
Siedzieliśmy w aucie, a ona uważnie się mu przyglądała. Faktycznie, miałem
nowy. To znaczy, miałem kolejny, ale i tak zadziwiła mnie tym, że to zauważyła.
Punkt dla niej.
Uśmiechnąłem się, wkładając kluczyki do stacyjki, po czym
odpaliłem silnik i wyjechałem na drogę.
- Podasz mi swój adres, czy będziesz mi mówić na bieżąco? - Spytałem
po chwili, spoglądając na nią przelotnie, by nie stracić panowania nad
kierownicą.
Nie wiedziałem gdzie mieszka, ale ta informacja mogłaby
okazać się bardzo przydatna.
- Nie mogę jechać do domu. Miałam spać u Natalie. - Urwała
na chwilę i popatrzyła na mnie. - Moja mama nie wie nic o imprezie.
Spojrzałem na nią z szeroko otwartymi oczami. Kto by się
tego po niej spodziewał? Mała Buntowniczka.
- Mamy jeszcze jeden
problem... Nie znam jej adresu.
Otworzyła usta, żeby coś dodać, ale zamiast tego zaczęła się
śmiać. Nie przestawała przez długą chwilę. Jak ona
zamierzała wrócić tam na noc? Jasne, mogła pójść z Mandez, ale nie widziałem
jej z nią od początku imprezy i raczej się nie szukały. A co jeśli wróciłaby do
swojego domu w takim stanie?
- Mogę do niej zadzwonić i spytać. - Wzruszyła ramionami,
szukając w kieszeni mojej bluzy swojego telefonu.
Kiedy odkryła, że go tam nie ma, zagryzła wargę,
prawdopodobnie zastanawiając się nad tym, gdzie on jest. Odwróciłem wzrok,
miałem do tego słabość.
Nie spuszczałem wzroku z jezdni, ale wiedziałem, że Nel mnie
obserwuję. Nie reagowałem. Postanowiłem, że ją zabiorę do siebie. Było to
najlogiczniejsze rozwiązanie, bo jakby nie patrzeć przynajmniej wiedziałem
gdzie jedziemy i miałem pewność, że nie natkniemy się na jej zdziwioną mamę.
Miałem też cichą nadzieję, że rano nie spanikuje i nie będzie chciała skoczyć z
okna po raz drugi. To by było niezręczne.
Spojrzałem na nią przelotnie. Podciągnęła swoje nogi pod
brodę, układając bose stopy na siedzeniu. Bawiła się końcówkami swoich
włosów, przyglądając się im.
Ściągnąłem jedną rękę z kierownicy, kiedy byliśmy na prostej
drodze, bez zakrętów i wykorzystałem chwilę, by chwycić jej małą torebkę.
Rzuciłem ją jej, pokazując głową, by otworzyła.
- Wyciąg telefon, napiszę wiadomość Olivii, żeby się nie martwiła i cię nie szukała.
Pokiwała twierdząco głową, podając mi komórkę. Uznałem, że
to był lepszy pomysł, niżeli sama by miała go napisać. Pijanym się nie daje do
rąk telefonów, wiem coś o tym, bo kiedyś pochwaliłem ciało Betonce w smsie do
mamy.
Zrobiłem, co zamierzałem i oddałem jej własność.
Nel zamieniła
się w Sherlocka. Kiedy tylko przekroczyliśmy próg mojego domu od razu
zauważyła, że już tam była i że jesteśmy u mnie. Po tym jak nie chciała ściągać
mojej bluzy, a w korytarzu zostawiła tylko buty, zabrałem ją do kuchni, gdzie
planowałem zaparzyć jej i sobie zieloną herbatę.
- Opowiedz mi coś o sobie.
Pokiwałem przecząco głową, wrzucając dwie saszetki do kubków.
Uniosła pytająco brwi, a ja westchnąłem, wiedząc, że nie odpuści.
- Nie lubię jak mi się ludzie zwierzają, bo nie jestem
konfesjonałem, dlatego ja też ich nie zanudzam.
Nalałem wody do kubków i postawiłem oba na stole,
przysiadając się do niej.
Myślała nad czymś przez chwilę, po czym wyciągnęła łyżeczkę,
oblizała ją i ponownie włożyła do kubka, mieszając. Po chwili
odwróciła się i ułożyła splecione ręce na udach.
- Nie chcę, żebyś mi się żalił, tylko się otworzył, bo wiem
jedynie, że masz na imię Justin, często się spóźniasz, w pewien dziwny sposób
mnie uratowałeś, twoi koledzy mnie nienawidzą i że biegasz za piłką.
Prychnąłem cicho,
wydymając wargi. Stanąłem na przeciwko niej, krzyżując ręce na piersi. Jak ona
śmiała? Koszykówka to coś więcej niż bieganie za piłką. Zmrużyłem oczy,
prawdopodobnie wyglądałem jak Brock z Pokemonów, ale ona siedziała
niewzruszona. Po kilkudziesięciu sekundach przekręciła głowę na lewą stronę i
wyciągnęła wskazujący palec, szturchając mój policzek. Zdekoncentrowała mnie i
straciłem moją minę seryjnego zabójcy, polującego na ofiarę. Zaczęła się śmiać,
kilkakrotnie dźgając mnie w to samo miejsce. Była jak dziecko.
- Jak jesteś taka mądra, to zagraj ze mną w koszykówkę. - Skrzyżowałem
ręce na piersi, odchylając się na krześle. - I nie pochlebiaj sobie, bo oni
nienawidzą prawie każdego...
Pokręciła przecząco głową, a ja uniosłem wysoko brwi.
Poddawała się? Tak szybko? Nie ma mowy. Nie będzie mi mówić, że po prostu
biegam za piłką. Zamierzałem jej pokazać, co oznacza gra w kosza, musiałem
tylko poczekać na odpowiedni moment.
- Nie jestem typem osoby, która lubi biegać. - Odezwała się
po chwili. - Nie przeraża cię to, że cała szkoła na patrzy i liczy na ciebie?
Zastanowiłem się nad tym przez chwilę. W sumie nie miało to
dla mnie jakiegoś większego znaczenie, bo po prostu szedłem i robiłem swoje,
ignorując ich. W drużynie jest nas kilkoro, więc to nie było tak, że
wszystko się skupiało tylko na mnie.
- Nie. - Opowiedziałem spokojnie, upijając łyk herbaty. -
Ale ty się często boisz... Jak wiele rzeczy cię przeraża, jak ja za pierwszym
razem? - Zaśmiałem się cicho na wspomnienie tego.
- Hej! Obudziłam się w domu jakiegoś kolesia, który na mnie
krzyczał i wygadywał jakieś bzdury z Titanica, po czym praktycznie zgwałcił moją szyję. Ty na moim miejscu byś mi wpadł
w ramiona?
Nie mówiła tego złośliwie, śmiała się cicho wypowiadając
każde słowo.
- Ale podobało ci się?
- Ale podobało ci się?
- Boję się mysz, węży, klaunów z czerwonym nosem, który
wydaje ten nieznośny dźwięk, pająków... Jest wiele takich rzeczy... - Westchnęła,
zaplątując włosy w warkocz, który chwilę później i tak się zepsuł, bo nie miała
gumki, by go związać. - Dlaczego bawisz się Tear?
Spojrzała na mnie tak przenikliwie, że zacząłem się jej bać.
Dlaczego ona w ogóle o to pyta? To nie powinna być jej sprawa, co i z kim
robię. Nie bawię się nią, zasady tego, co robimy są znajome.
Oblizałem usta, odrobinę zszokowany jej pytaniem. Nie wiedziałem jak jej na nie odpowiedzieć, bo to nie było tak, że się nią bawię, wcale o to nie chodziło. Nie tylko ja czerpałem z tego przyjemność...
Oblizałem usta, odrobinę zszokowany jej pytaniem. Nie wiedziałem jak jej na nie odpowiedzieć, bo to nie było tak, że się nią bawię, wcale o to nie chodziło. Nie tylko ja czerpałem z tego przyjemność...
Otworzyłem usta, żeby jej odpowiedzieć, ale ona mi
przerwała.
- Kiedy byłam tu pierwszy raz i ona wtedy też tu była, była
naprawdę szczęśliwa, nawet, jeśli nie okazywałeś jej zbyt wiele empatii.
W tamtej chwili odrobinę żałowałem, że nie wlała w siebie
więcej alkoholu. Że nie upiła się tak, by leżała i nic nie mówiła. Nie
oceniajcie mnie, naprawdę wolałbym się męczyć z jej ciężkim od alkoholu i
niewspółpracującym ze mną ciałem, niż słuchać tego, jak mi daje rady.
Zwłaszcza, że schodziło to na drażliwy temat, gdzie już musiałbym się jej
żalić, żeby dała mi spokój.
- Ona cię lubi, Justy. - Kiwała głową, jak gdyby miała tak
zaprogramowane i była jakimś robocikiem.
- Posłuchaj, Nel. Ona dobrze wie, o co chodzi i wie też, że
nic by z tego nie było.
- A co jeśli ona cię kocha? Pomyślałeś o tym, co mógłbyś
powiedzieć tym wszystkim dziewczynom, które cię niewątpliwie uwielbiają?
Zmarszczyłem czoło. Mowy nie ma, Tear nie mogłaby się we
mnie zakochać. Wiele razy rozmawialiśmy o tym, nie dałem jej do tego nawet
podstaw. Szczerze mówiąc, średnio dobrze ją traktuję, jak na dziewczynę.
Traktuję ją trochę jak chłopaka, jak kumpla...
- Przykro mi, ale jeżeli nie jesteś napaloną Heidi Klum to
nie masz, na co liczyć. Miłość jest przereklamowana, a tą samą przyjemność
można czerpać nie przywiązując się. Z poważaniem, Justin Drew Bieber.
Wyrecytowałem, kładąc dłoń na piersi, by w jakiś sposób
wyróżnić moje słowa. To była sama prawda. Widziałem moją siostrę zakochaną do
szaleństwa w jakimś dupku, który ją skrzywdził, ale ona i tak mu wybaczyła.
Idiotyczne, nie? Nie pojmowałem jak można tak bardzo się od kogoś uzależnić, by
czuć jego nieobecność. Nie rozumiem jak można chcieć oddać wszystko za jedną osobę,
którą się rzekomo kocha.
Ułożyła głowę na stole, otulając ją rękami i głośno
wzdychając. Wiedziałem, że wygrałem. Jak zawsze. Chciała się czegoś o mnie
dowiedzieć? To się dowiedziała, teraz mogłem ją zabrać na górę i położyć do
łóżka.