Od autorki: Przepraszam, że opowiadanie jest nudne. Przepraszam, że dodaję z opóźnieniem. Naprawdę przepraszam.
Ale uwierzcie, że mam dni gorsze i lepsze, a teraz trafiają mi się te gorsze i po prostu nie daję rady. Myślałam nad zawieszeniem bloga lub zupełnym usunięciu go, ale cóż... Jak widać on nadal istnieje. Jest coraz mniej wejść i ja wiem, że jest nudno, ale nie potrafię czegoś z tym zrobić, bo pisałam tak od lutego i tego chcę się trzymać. Po prostu ci, którzy naprawdę chcą wiedzieć, co będzie dalej, będą śledzić losy bohaterów, a ci, którzy nie chcą lub nudzi im się, odejdą jak zrobiła to większość.
Przepraszam też każdego kogo informuję, a ta osoba tego nie chce. Po prostu mi napiszcie, że już nie chcecie, żebym was informowała, nikogo nie zjem.
Dziękuję każdemu to skomentował. Komentarzy jest znacznie mniej, ale są dla mnie równie ważne i dziękuję. :)
Wybaczcie mi błędy, ale czeka mnie jeszcze wiele nauki dziś. xx
Nel
Stałam przed moją szafką, próbując ją
otworzyć. Nic nie działało, byłam tak poirytowana, że niemal ją rozwaliłam.
Poskutkowało, kiedy uderzyłam drzwiczki z całej siły. Co za dziadostwo...
Ruszyłam korytarzem prosto na godzinę wychowawczą z panią Shelly lub jak kto
woli, siedzenie 45 minut i nierobienie zupełnie nic. Niedane było mi dojść do
klasy, bo Olivia pojawiła się w połowie drogi, odciągając mnie na bok, od tłumu
gapiów i słuchaczy.
- Kocham cię najmocniej na świecie, jesteś moją jedyną siost...
- Czego chcesz? - Przerwałam jej, przewracając oczami.
Dobrze wiedziała, ze na mnie takie teksty nie działają, zwłaszcza z jej ust,
kiedy robi to specjalnie, dla zgrywy, trzepocząc rzęsami.
- Idź za mnie na historię.
Pokręciłam przecząco głową, nie było mowy. Miałam zaprzepaścić wolną godzinę
i iść na historię?
- No błagam cię, nie chcę widzieć twarzy tego Dupka. Proszę cię. Będę ci
winna przysługę, prooooszę.
Uciekałam od jej wzroku, dlaczego ona musiała mi to robić? Dlaczego działała
tak na moje miękkie serce? Naprawdę wolałam siedzieć z panią Shelley niż panem
Robinem, ale wizja Liv roztrzaskującej Harryego na środku klasy, lub uderzająca
go krzesłem mnie odrobinę przerażała. Może nawet więcej niż odrobinę.
Obróciłam się i bez słowa odeszłam w drugą stronę, kiwając głową na piskliwe
"kocham cię" z ust siostry. Muszę popracować nad silną wolą.
Odliczałam minuty do końca lekcji, ale one
tylko się dłużyły i ciągnęły bez końca. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić,
kpiłam z głupoty nauczyciela i tego, że nie zauważył, mnie zamiast Liv.
Rozejrzałam się dokoła, sfrustrowana, kiedy kolejna papierowa kulka
wylądowała na "mojej" ławce. Co do cholery. Zignorowałam to, ale po
chwili znów dostałam, tym razem wylądowała w moich włosach. Obróciłam się,
ciskając w każdego piorunami.
Harry siedział gapiąc się na mnie z uśmiechem. Po chwili swoje lekko
otworzone usta oblizał powoli, wręcz ślamazarnie koniuszkiem języka. Czy on
myślał, że był seksowny? Dobra, był, ale krew we mnie wrzała. Co za dupek, jak
on śmie wspominać to, co zrobił, a tym bardziej starać się przez to zwrócić na
siebie uwagę. Idiota.
Zacisnęłam szczękę, kiedy puścił oczko. Niemal musiałam trzymać się ławki,
żeby się na niego nie rzucić z rękami. Zachowywał się jak świnia. Słyszałam jak
moja krew pulsuje w żyłach, ale dzwonek na przerwę zakłócił moją małą symfonię
gniewu.
Poderwałam się z miejsca, kierując moje nogi na korytarz, pod tablicę
ogłoszeń. Miałam plan i to nie byle jaki. Zamierzałam go ziścić, nawet, jeśli
miałabym przez to ryzykować. Nic nowego. Ostatnio moje życie zamieniło się w
huśtawkę wybijając się jestem szczęśliwa, ale tylko chwilowo, bo opadam i
dzieje się coś dziwnego. To miasto jest po prostu takie, taki jego urok.
Po dokładnym obejrzeniu rozkładu zajęć,
udałam się do swojego celu. Śmierdziało tam trampkami i potem, ale po chwili
już tego nie czułam, więc skupiłam całą swoją uwagę na nasłuchiwaniu chichotów
i radosnych rozmów. Temat był beznadziejny, jak oni, ale musiałam być silna i
nie wkroczyć do męskiej szatni, sfrustrowana. Co prawda zawsze chciałam
zobaczyć ich miny i dowiedzieć się, który piszczy jak dziewczynka, ale nie
byłam na to gotowa mentalnie.
Wzdrygnęłam się, kiedy rozległ się trzask, a po nim przekleństwo i śmiech.
Ile można się myć? Ugh, a to podobno kobiety spędzają mnóstwo czasu w łazience.
Oni powinni to robić krócej pod presją tego, że ktoś ich podglądnie. To
czekanie robiło mi z mózgu mielonkę.
Mój brzuch kurczył się na samą myśl o tym wszystkim. Miałam nadzieję, że mi
się uda, ale oceniając siebie, różnie mogło być.
- Następnym razem trafisz w piłkę, nie przejmuj się.
Rozległ się stłumiony śmiech, który z sekundy na sekundę stawał się coraz
głośniejszy i donośniejszy. Szli do mnie. Mój żołądek zrobił fikołka. Okej,
odrobinę się stresowałam.
Mój strach zastąpił gniew, kiedy tylko usłyszałam Stylesa. Nie musiałam
nawet go widzieć, a już miałam dość.
Nie czekałam. Ruszyłam mu na spotkanie, zastając go odrobinę oniemiałego na
mój widok. Nie tylko jego, bo reszta też patrzyła jakbym miała macki. Kto by
się spodziewał Nel Donnel w sali gimnastycznej kilka godzin po lekcjach,
dodatkowo będącej tam z własnej i nieprzymuszonej woli?
Niespodzianka.
Jego szok natychmiastowo znikł, kiedy niemal podbiegłam do niego, układając
swoje ręce na jego ramionach, jak gdybyśmy mieli tańczyć wolnego. Ale my tego
nie robiliśmy. Moje kościste kolano podniosło się z pomocą mojej woli i zgięło,
uderzając go wprost w jego męskość. Stoczył się na podłogę, jęcząc i mrucząc
ciche przekleństwo.
- O, kurwa. - Usłyszałam cichy szept, a po nim dźwięk dłoni przyłożonej do
ust.
To nie był koniec. Z prędkością światła usiadłam na nim okrakiem,
uniemożliwiając mu manewr i prostując go by było mi wygodnie. Chwyciłam jego
ramiona, opierając swój ciężar ciała na nich, tym samym przygniatając je do
podłogi. Jęknął ponownie.
- Ty mały, wredny i niewyżyty śmieciu... - Zaczęłam, ale sekundę później
przed moimi oczami pojawiły się nogi.
Podniosłam głowę. Bieber.
- Nie dotykaj mnie, ani się nie wtrącaj, jeżeli nie chcesz zająć jego
miejsca. - Syknęłam szybko.
Nie odezwał się, więc uznałam, że mogę kontynuować.
- Dotknij Liv jeszcze raz, a znajdę cię na końcu tego pięknego świata o tak
urządzę, że stereotyp o płodzeniu synka i sadzeniu drzewka nie będzie cię
obowiązywał, bo nie będziesz miał, czym go zrobić. Zrozumiałeś?
Poczekałam chwilę, dając mu szansę na przyswojenie informacji i obeznanie
się z nimi. Nie miałam wyrzutów sumienia, zasłużył na więcej niż ból fizyczny,
ale to nie ja od tego jestem i nie zamierzałam zamieniać się w niego.
Potrząsnęłam nim, kiedy milczał. On był tym wszystkim zszokowany. Miał
prawo. Miałam ochotę poinformować go o tym, że był pierwszą osobą, którą
uderzyłam, ale sobie darowałam.
- Zrozumiał, zejdź z niego. - Wtrącił się Angelo. Jego ton był rozbawiony. -
O bracie...
Chwilę później ktoś ściągnął mnie z niego, podnosząc za ramiona. Nie kto
inny, jak Justin. Prosiłam, żeby się nie wtrącał. Chyba się nie zrozumieliśmy.
Jego twarz była surowa, a oczy zimne. Patrzył na mnie, jakbym zabiła mu
chomika. O co mu chodzi? Faceci.
Pociągnął mnie przez korytarz, aż do okna, na parapecie, którego
bezproblemowo i bez pytania mnie posadził. Oparł ręce po obu stronach mojego
ciała, na parapecie i wpatrywał się we mnie tak intensywnie, że musiałam
wstrzymać oddech.
- Co to było, hm? - Wskazał na wściekłego Harryego za jego plecami.
Uśmiechnęłam się. - Dlaczego to powiedziałaś i zrobiłaś to wszystko?
- Ty nic nie wiesz.
- To mi wytłumacz. Nie pieprz się ze mną, tylko wytłumacz.
Przewróciłam oczami. Nie musiałam mu się z niczego tłumaczyć, nie był moim
tatą, ani nikim takim. Nie musiał robić za przyjaciela i zwolennika pokoju,
zwłaszcza wtedy. Właściwie to kim on dla mnie był? Denerwował mnie, ale i tak przebywanie
z nim było miłe i w głupi sposób relaksujące, a potem on stawał się taki
władczy, groźny i zły, a jego ton zrażał do siebie ludzi. Przybywało mu lat,
kiedy tak się spinał.
- Słuchaj, może ty po prostu jesteś zazdrosny, że to nie na tobie tak usiadłam,
bo mógłbyś to wykorzystać i skończylibyśmy w schowku na miotły konserwatora, a
ja bym się w końcu złamała, hm? - Uniosłam wysoko brew, zaciskając
szczękę. Skoro on może to ja też.
To była też idealna sytuacja by mu powiedzieć, że nie będę jedną z tych,
które zostają wyrzucone z jego domu przed świtem, po zadowoleniu go. Nie musiał
się nawet wysilać i próbować.
Przez chwilę zapomniałam, że jestem niewyplewionym chwastem w jego mniemaniu
i nie zasługuję by oddychać w ich pobliżu. Ale już, wróciłam na Ziemię.
- Nie. - Powiedział cicho, po czym spuścił głowę, kręcąc nią. Patrzył na moje
kołyszące się nogi, kiedy ja dźwignęłam się z parapetu.
- Świetnie, do widzenia.
Zeskoczyłam z parapetu, pośpiesznie ruszając ku drzwiom.
Zignorowałam Justina, kiedy wyrzucił z siebie wiązankę przekleństw, kopiąc
sfrustrowany w murek. Powinien kopnąć Stylesa, murek nikomu nie zawinił. Nawet
się nie obejrzałam, to nie miało sensu. Po prostu ruszyłam do domu.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!
Jeżeli przeczytałaś to byłoby mi bardzo miło, jeżeli zostawiłabyś po sobie komentarz z opinią. :)
twitter | ask
Kocham. Najlepsze jak rzuciła się na Styles'a hahahaha ciekawa jestem tej sprawy z Justinem. Czekam na następny //@VeronikaMiriam
OdpowiedzUsuńEjj.. nie mów tak.. ten blog jest jednym z lepszycch jakie czytam (a uwierz czytam ich całkiem sporo..xD ) Nie przejmuj się i bądź dobrej myśli.. ;) Mi tam się podoba.. ;D
OdpowiedzUsuń@yepibelieve
Kocham te zdanie: Powinien kopnąć Stylesa, murek nikomu nie zawinił.
OdpowiedzUsuńPo prostu zaczęłam się śmiać. Kocham sposób w jaki piszesz i kocham tego bloga. Proszę nie rób niczego głupiego... Nie usuwaj bloga ani nie zawieszaj go. Czytelnik który odchodzi bo nie dodajesz rozdziału to nie prawdziwy czytelnik.. Prawdziwy czytelnik na rozdział będzie czekał nawet miesiąc. Druga sprawa. Przepraszam, że nie komentowałam wcześniej, ale też mam własnego bloga i nie miałam zbytnio czasu, ale... ZMIENIE TO!
A co do rozdziału.
Kocham, kocham i jeszcze raz kocham. Po prostu jest świetny, taki hbgeksbhsos. I ten zszokowany Harry i to jak Justy kopał murek, który nikomu nie zawinił :D i to jak Nel usiadła na Harrym. Njscosjshskbstcabjsvggdjsgavgaga *.*
Kocham Cię ♥
youu-were-mine-for-the-summer.blogspot.com
super :*
OdpowiedzUsuńostra Nel, haha x
OdpowiedzUsuńjeju ten blog jest cudowny, to opowiadanie jest cudowne, proszę nie rezygnuj z tego :) czekam na dalszą część..
OdpowiedzUsuńUwielbiam sposób w jaki piszesz i zawsze czytam twojego bloga z wielką przyjemnością. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńtak, tak, tak. TRZY RAZY TAK, DZIĘKUJEMY, PRZECHODZISZ DALEJ.
OdpowiedzUsuńHahahaha super, czekam na nn <3333
OdpowiedzUsuńsfhjsb zajebisty :D
OdpowiedzUsuńkocham to ♥
Gskqkwbspiwb nie wiem co napisać. *o*
OdpowiedzUsuńŚwietny, kocham to opowiadanie i Ciebie za nie xXx
OdpowiedzUsuńOMG ! Nel jesteś booooska ! <3333 zajebisty rozdział czekam na next ! <33333
OdpowiedzUsuńKocham kocham kocham fahaagsdywietn rb
OdpowiedzUsuńMega ciekawe, nie mogę się doczekać następnego żeby się dowiedzieć co zrobi Justin <3 Wiedz że ja zawsze czytam i przepraszam jak nie zawsze komentuje :(
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie i blagam nie przestawaj pisać. Nic nie jest nudne <3
OdpowiedzUsuńKocham
OdpowiedzUsuńNajlepsze zdanie ever: Powinien kopnąć Stylesa, murek nikomu nie zawinił.
OdpowiedzUsuńDziewczyno ja cię proszę nie usuwaj bloga. Jest świetny.
Rozdział wspaniały tylko jak dla mnie troche krótki :)
Cudo *-*
OdpowiedzUsuńBoskii <33
OdpowiedzUsuńświetny, czekam na nn! <3
OdpowiedzUsuńWspaniały <333 jzdfkuysadfghasdhigh Czekam..
OdpowiedzUsuń