środa, 30 października 2013

Rozdział 21


Od autorki: TAK BARDZO WAS PRZEPRASZAM! Miałam tyle nauki, że nie wyrabiałam i miałam czas jedynie na mobilny twitter...
Dziękuję, że jesteście i mi to pokazujecie. Wyciągacie mnie z dołka kiedy czytam wasze komentarze. Dziękuję. Każde słowo podnosi mnie na duchu, więc nie przestawajcie. :)

Prosiłabym każdego kto przeczytał o komentarz, nawet krótki, by mi dać jakikolwiek znak, że ktoś to czyta. Moglibyście to dla mnie zrobić? Informuję tyle osób...

Nel

- T-to dziwne. - Stwierdziła Natalie, siadając po turecku na moim łóżku.

Odłożyła na bok magazyn, który przeglądała, podczas gdy ja streszczałam jej sytuację z Justinem. Byłyśmy same w domu, chyba, że były z nami duchy, w które wierzyła moja siostra. Gdzie ją wcięło? Tego nie wiedział nikt. Nie odzywałyśmy się do siebie, ani twarzą w twarz, a przez telefon tym bardziej.

- Na twoim miejscu po prostu bym mu powiedziała, że było miło, ale też dziwnie i jeżeli spróbuje jeszcze raz to odgryziesz mu wargę bez wahania.

Spojrzałam na nią rozbawiona, kręcąc głową. Czasem była niemożliwa, ale niewykluczone, że miała trochę racji. To znaczy, nie odgryzłabym mu wargi, to by było chore. Mówienie mu, że mogę to zrobić również, ale coś zrobić musiałam.

- Wiem, że musimy sobie powyjaśniać kilka spraw, ale to zawsze ja zaczynam, a teraz nie zrobiłam nic, z czego mogłabym się tłumaczyć i nawet nie wiem, co mogłabym mu powiedzieć.

- Ja jestem za odgryzieniem wargi, ale możesz też czekać aż skapnie się, że nie przybiegniesz do niego i to on będzie musiał - wzruszyła ramionami. - A teraz lecę.

Podniosła się, strzepując z siebie niewidzialny pyłek.

Moja podświadomość krzyczała, że on wcale nie zamierza nic robić... Właśnie dlatego jej nienawidziłam. Potrafiła dobić leżącego, a my musieliśmy normalnie funkcjonować. Spotykaliśmy się w szkole i na tych chorych lekcjach, które ostatnio i tak olaliśmy i musieliśmy to wszystko nadrobić, albo Parker ukręci nam głowy.

- Nie chcesz zostać na noc? Mogłybyśmy pooglądać wyciskacze łez, nie chcę tego robić sama. - Wypchnęłam dolną wargę, przybierając minę szczeniaczka. Miałam nadzieję, że to ją złamię, postanowiłam zdać się na niewielką ilość uroku osobistego.

Naprawdę chciałam, żeby została i dotrzymała mi towarzystwa. Ale z jej miny mogłam wywnioskować, że moimi jedynymi towarzyszami będą bohaterowie filmów.

- Chciałabym, ale moja mama wyprawia jakąś kolacje dla koleżanek z pracy i mam tam być. - Przewróciła oczami, obwiązując wokół szyi swoją niebieską chustkę.

Z każdym dniem było coraz zimniej, a powietrze coraz bardziej przypominało to mroźne, zimowe. Bez kurtki lub grubego swetra na zewnątrz nie dało się wyjść.

Odprowadziłam Natalie do drzwi, zamykając je na klucz zaraz po jej wyjściu. Zamierzałam przeczytać ponownie moje notatki do szkoły, po czym przywdziać depresyjną, różową pidżamę i skończyć na kanapie, pod ciepłym kocem.


Justin

     Wyskoczyłem z samochodu, stając przed wysokim blokiem mieszkalnym. Podbiegłem do drzwi klatki, przyciskając odpowiedni przycisk. Musiałem uzbroić się w cierpliwość, bo Tear była wyjątkowo leniwa. Przeskakiwałem z nogi na nogę, kiedy drzwi kliknęły, po czym uchyliły się delikatnie. Wbiegłem na parter, łapiąc windę, zanim zamknęła się z charakterystycznym dźwiękiem. Kilkadziesiąt sekund stałem sztywno na nogach, słuchając durnej melodii, więc gdy drzwi windy się rozchyliły, wyszedłem z niej, czym prędzej kierując się pod drzwi z numerem 214.

Drzwi jak zwykle otworzyła Tear. Czasem się zastanawiałem, czy nie jest w tym mieszkaniu lokajem. Nigdy nie otworzyła mi jej mama, bądź tata. Raz otworzył mi jej młodszy brat, ale ona krzyczała z drugiego końca mieszkania, by to zrobił, więc tak jakby był do tego zmuszony.

Uniosła wysoko brwi, opierając się biodrem o framugę drzwi. Jej mina mówiła, „co ty tutaj robisz" i mogłem się domyśleć, że to właśnie myślała. Nie często wpadałem z wizytą, ostatnio rzadziej się widywaliśmy, nie licząc wspólnych lunchów na stołówce.

Później jedyne, co widziałem to zamazany obraz jej czoła, kiedy przycisnąłem usta do jej.

- Są twoi rodzice? - Wyszeptałem, wciągając powietrze, by uregulować oddech.

Pokręciła przecząco głową, a jej krótkie włosy przesłoniły na moment jej twarz. Była lekko zdziwiona, na co zaśmiałem się cicho, podciągając jej ręce nad głowę. Przytrzymałem je delikatnie właśnie tam, dociskając ją do ściany, o którą oparła ciało. Przeniosłem pocałunki na jej szyję, uśmiechając się do siebie. Podobało mi się to, co działo się z jej ciałem, kiedy byłem przy niej i dotykałem ją w taki sposób.

- Co się stało? - Spytała, przebiegając dłońmi po moich ramionach, by ściągnąć moją kurtkę.

Zignorowałem ją, zbyt dużo musiałbym opowiadać, a to nie był temat, na który z ochotą mogłaby ze mną rozmawiać. Wiedziałem to, więc się nie żaliłem, ani nie chwaliłem. Wolałem tłumić wszystko w sobie.

Przenieśliśmy się z moją małą pomocą, jaką było delikatnie pchanie jej w stronę kanapy w małym saloniku, opadając na nią, przez co niemile zaskrzypiała. Zawisłem nad nią, całując jej usta po raz kolejny w przeciągu kilku minut. Moja prawa ręka ręka masowała jej biodro, podczas gdy lewą podtrzymywałem się, wciskając pięść w sofę. Przestałem dotykać jej ciepłego ciała, starając się pozbyć dolnych części naszej garderoby. Tak naprawdę tylko one były zbędne. W momencie, w którym chciałem rozpiąć pasek spodni, telefon w mojej kieszeni zaczął dzwonić, wibrując przy tym nieznośnie. Wyciągnąłem go szybko, na co Tear się naburmuszyła.

- Chcesz teraz odebrać to pieprzone połączenie? - Syknęła, patrząc na mnie z niedowierzaniem wymalowanym na swojej zaokrąglonej twarzy.

Nie miałem czasu na jej złośliwości, zawsze odbierałem telefon. Żyłem w przekonaniu, że ten, którego nie odbiorę może być czyimś ostatnim, choć doskonale wiedziałem jak dziwne to jest.

Przejechałem palcem po ekranie, ale było już za późno. Po drugiej stronie nie usłyszałem nic, prócz głuchej ciszy. Spojrzałem zdziwiony na wyświetlacz, a sekundę później pojawił się na nim komunikat o nowej wiadomości. Ktoś ma niezły refleks. Otworzyłem ją, po czym się skrzywiłem, czytając.

Od: Nieznany

Treść: Main Street 376. Zacznij mówić, a możesz wszystko naprawić. Teraz.

Poczułem się dziwnie i taka prawdopodobnie była moja mina, bo blondynka próbowała zobaczyć wiadomość. Niewiele rozumiałem. Początek to najprawdopodobniej mogła być nazwa ulicy i numer domu, ale dalej... Przypomnij sobie, co udało ci się ostatnio spieprzyć. Moja podświadomość reagowała szybciej niż cokolwiek innego. To też zrobiłem. Niemal od razu zaświeciło mi się zielone światło, oznajmiające, że dobrze myślałem, kiedy przypomniałem sobie o Nel.

Spojrzałem na Tear, w lekkim szoku po wiadomości rodem ze słabego kryminału.

- Muszę lecieć. - Poderwałem się, poprawiając pasek.

- Co? Zostawisz mnie tu, teraz?

Była tak zszokowana, że aż jej ton głosu zamienił się w piskliwy. Podniosła się i oparła na łokciach, poprawiając bluzkę.

- Przepraszam, ale masz jeszcze rączki. - Odpowiedziałem, wkładając na siebie kurtkę.

- Idź do diabła, tylko zamknij drzwi.

Posłałem jej buziaka, na co wystawiła mi swój przewspaniały, długi, środkowy palec, opadając miękko na sofę.

- Popapraniec. - Zamruczała do siebie, kiedy zamykałem za sobą drzwi.

Zbiegłem po schodach, omijając co drugi schodek, darując sobie czekanie na cholerną windę. Nie miałem pojęcia, co miałem zrobić, byłoby niezręcznie, gdyby to okazało się zupełnie coś innego niż myślę i przywitał mnie kto inny, niż ona. Wizja przypominania sobie popełnionych błędów przed drzwiami kogoś, kogo widzę po raz pierwszy, czy drugi była przytłaczająca. Postanowiłem nie myśleć o tym, dobrze się składało, bo miałem więcej niż kilka spraw do przemyślenia. Robiło się ciekawie.

Nel


      Siedziałam na sofie, przykryta toną koców totalnie wstrząśnięta i zniesmaczona. Główny bohater tego cholernego filmu całował jakąś niską brunetkę z włosami po pas, zdradzając moją ulubioną Sam. Naprawdę go nie rozumiałam. Sam miała piersi i talie, za które mogłabym oddać połowę mojej szafy, a jej miedziane włosy były lśniące i mogę się założyć, że również pachnące. Ona była idealna, a on zdradzał ją z tą Mią z wielkim kufrem. Beyonce to ona nie była..

Moja wewnętrzna romantyczka również poczuła się urażona. Skrzyżowałam ręce na piersiach, ciskając w brunetkę na ekranie telewizora piorunami, ale sekundy później zadzwonił dzwonek do drzwi. Miałam cichą nadzieję, że to Oliwia, nie rodzice. Mogłabym z nią porozmawiać w spokoju, bez ich pytań.

Miałam ochotę wrzasnąć na całe gardło, że idę, bo ktoś nieustannie dzwonił, jak gdyby wsadził patyk w dzwonek. I właśnie wtedy poprosiłam w myślach by to nie było prawdą. Jeżeli ktoś by zrobił sobie głupi żart, musiałabym sama to naprawić. Na boso, w środku chorobliwie zimnej jesieni.

Ale to nie był żart. To był Justin, który wpatrywał się we mnie odrobinę zszokowany, ale z ulgą, jakby ktoś zabrał coś ciężkiego z jego barków.

- Och.

Tylko na tyle było mnie stać. Przygryzłam wargę, zażenowana. Oto ja, Nel Donnel stałam przed Justinem Bieberem w różowej piżamie, zróżowionych policzkach i warkoczu, z którego połowa włosów wyślizgnęła się od intensywnego kręcenia głową i gestykulacji, kiedy doradzałam głównym bohaterom filmu jak wszystko rozwiązać.

- Przyszedłem porozmawiać.

To nie było stwierdzenie, on się mnie pytał.

- Nie wiem. - Odpowiedziałam na jego nieudane chyba-pytanie-a-może-stwierdzenie, marszcząc brwi.

- A mogę wejść do środka, czy...? - Pokręcił głową, rozkładając ręce.

- Nie wiem. - Szepnęłam. - To znaczy, nie. Cholera. Nie, że nie. W sensie, tak. Możesz. - Westchnęłam, kiedy udało mi się wyjaśnić trudną strategie mojego mózgu, który chyba skurczył się pod wpływem oglądania telewizji.

Otworzyłam przed nim szeroko drzwi, by wszedł. Schowałam twarz w dłoniach, totalnie zażenowana całą tą sytuacją. Ogarnij się, sieroto. Wciągnęłam ze świstem powietrze, po czym odwróciłam się i ruszyłam do salonu, ale wpadłam na Justina, który gapił się na mnie. Teraz chciałam się zapaść pod ziemię i nigdy nie wyjść, widział to wszystko. Czy mogę mieć więcej pecha? Nie, nie chcę wiedzieć.

- Chcesz herbatę? - Spytałam, patrząc na niego zdenerwowana samą jego obecnością. Pokręcił przecząco głową. - Kawę? - Znów to samo. - Okej, chcesz kakao, mogłam się domyśleć. Też wolę kakao.

Ruszyłam do kuchni, unikając jego zdziwionego i palącego spojrzenia. Szedł za mną. O, nie. Mogłeś sobie tam poczekać, chłopcze...

Nalałam do garnuszka mleko, wyciągając dwa kubki i kakao z króliczkiem.

- Lubię kakao. - przerwałam ciszę, która była cholernie niezręczna, zbyt niezręczna. - Nie lubię mleka, ale w kakao jest pyszne. Lubisz kakao? Nie trzeba go słodzić i...

- Nel, spokojnie. To tylko ja. Nie rozmawiasz z Obamą, jestem Justin, pamiętasz?

O, czekaj. To tak wiele zmienia! Nie całowałam się z Obamą w schowku z jakiegoś durnego powodu i to pewnie, dlatego mnie nie odwiedził. Mimo wszystko byłam mu odrobinę wdzięczna za przerwanie mojego idiotycznie kretyńskiego monologu. Gdy jestem zdenerwowana po prostu paplam głupoty. Prawdopodobnie nadużyłam nazwę napoju, zadając mu pytania i nie czekając nawet na odpowiedź.

Cicho błagałam, by zaczął mówić i bym ja nie musiała tego robić. Pierwszy raz byłam tak spięta w jego towarzystwie i ani trochę mi to nie odpowiadało.

- Możesz przestać wsypywać to kakao? Powinno się dawać 8 łyżeczek, a tobie się prawie wysypuje z kubka...

Najnormalniej w świecie podszedł do mnie, po czym przesunął mnie jak najdalej od kuchenki, wyłączając gaz i odsuwając kubki, a potem po prostu podniósł i sztywno posadził mnie na blacie, przez co moja twarz coraz bardziej przypominała kolorem buraka. Odsunął się i oparł o stół, po czym wlepił we mnie intensywne spojrzenie, a ja poczułam się mała i bezbronna, więc ani drgnęłam.

- To był impuls, po prostu nie miałem pojęcia jak cię zatrzymać i co zrobić byś przestała zawsze robić mi na złość. - powiedział szybko.

- Nie robię ci na złość. Sam sobie robisz, bo chcesz mnie kontrolować, ale to nie upoważnia cię do skradania pocałunków w schowku na szczotki. Nie żeby w innym, publicznym miejscu było inaczej. - skrzywiłam się, a on sapnął, na co uniosłam brwi.

- Wiesz, miałem nadzieję, że na mnie nawrzeszczysz i nigdzie nie pójdziesz, ale w tobie obudził się buntownik. - Przewrócił teatralnie oczami.

Napięcie trochę opadło, a moje ręce nie trzęsły się jak galaretka wyciągnięta z plastiku na talerzyk. Byłam wdzięczna części mózgu odpowiadającej za to.

- Po prostu o tym zapomnijmy, zachowujmy się tak jakby to się nigdy nie wydarzyło. - zaproponowałam, zeskakując z blatu.

- Myślisz, że to się uda?

- Spróbować nie zaszkodzi. - Wróciłam do robienia kakao. - Jeżeli tego nie zrobimy, to się nie dowiemy... - Dodałam, nie patrząc już na niego.

Naprawdę miałam ochotę je wypić, ale Justin znów mnie przesunął, przez co miałam ochotę go szturchnąć, ale się opanowałam. Zabrał się za to sam, przesypując z pełnego kubka do drugiego. Przyznaję, drobinę przesadziłam. Uśmiechnął się do mnie kpiąco, patrząc na oba kubki. Niech nie przesadza, może wolałam słodziutkie! Przejęłam inicjatywę, przenosząc się do salonu, na kanapę. Bez zwracania uwagi na Justina przewinęłam film do momentu, w którym mi przerwał, ale nie oglądało się go tak samo.

                                              CZYTASZ = KOMENTUJESZ!
Wystarczy kilka słów, a dla mnie będzie to znak, że czytacie. Będzie mi bardzo miło, jeżeli każdy kto przeczyta, napisze kilka słów na temat tego, co o tym sądzi. Możecie to dla mnie zrobić? :)
                                                           twitter | ask

29 komentarzy:

  1. Słodki *.* //@VeronikaMiriam

    OdpowiedzUsuń
  2. sdfghjklkjhgfgh ^^
    @MusicForever344

    OdpowiedzUsuń
  3. aww słodko :D ale zaciekawiłaś mnie tym zakończeniem no i co będzie dalej? nie mogę się doczekać, błagam w miarę możliwości dodaj jak najszybciej, dziękuję, że dodajesz i wgl starasz się jak najczęściej <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział! Nie mogę się doczekać kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. słodziaaaak z justina!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja chce następny!!!! hdgvsjfsdyufjksdfaskduficftsjvdgkudsiv <3333

    OdpowiedzUsuń
  7. cuuudo świetnie piszesz nmg się doczekać nn <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Swietny <3<3<3
    Zapraszam do mnie holidayloveandmore.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeju jeju jeju po prostu mega! Czekam na kolejny rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak zwykle cuudaśny.. <3 @yepibelieve

    OdpowiedzUsuń
  11. nareszcie już się nie mogłam doczekac :D
    to się porobiło, niech oni wreszcie będą razem xD

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetnyy <33 @Paulla70

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny rozdział! Jak zawsze z resztą ; ) czekam na nn! KOCHAM XX

    OdpowiedzUsuń
  14. Kocham <3 błagam napisz następny

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak u Ciebie będę, to na pewno zostanę na noc jak mnie poprosisz! Tylko akurat w tym momencie Natalie zrobiła dobrze, że pojechała do domu. Chyba na pewno mi się wydaje, że to ona wysłała tego smsa do Justina! Powinien jej dziękować. Ahh, Justin. Myślałam, że go zabiję! Co on sobie przepraszam wyobraża?! Tu kurde Nel mu nie dała, to sobie do tej kurde łatwej Tear pojechał? CO TO MA ZNACZYC SIE PYTAM? Załoze sie, że ona powie Nel o tym i znowu bedzie źle, bo ten idiota nie mógł się powstrzymać!
    Kocham ich, awwwww <3


    Czekam na kolejny! <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Woow *-*
    Cudowne!!

    OdpowiedzUsuń
  17. Chcialam sie zapytac czy będziesz jeszcze tlumaczyc :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to nie jest tłumaczenie, to moje opowiadanie i nie będę go kontynuować :)

      Usuń
  18. mam pytanie będziesz jeszcze kontynuowała to opowiadanie? błagam oby odpowiedź brzmiała ;tak; xD

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetne :) Zapraszam na moje opowiadanie: http://believeinyoursweetdreams.blogspot.com/ :*

    OdpowiedzUsuń

Skomentowanie zajmie Ci tylko chwilkę, a mnie na prawdę uszczęśliwi. Wystarczy nawet jedno słowo. Byłabym bardzo wdzięczna. Nie ma weryfikacji obrazkowej i obejmuje to również anonimowych użytkowników. ;)
Jeżeli chcesz być informowana zostaw nick twittera w komentarzu.
Możesz też zostawić link do Twojego opowiadania, na pewno wpadnę i przeczytam :)